Uratowany przez bogow - historia ucieczki Dalajlamy z Tybetu

 
 
"Bogowie klamia, kiedy wpadaja w rozpacz", mawiaja Tybetanczycy. Mimo to ufaja im wierzac, ze bogowie wciaz zachowuja spokoj.
Bostwo Dordze Drakden uznawane jest za opiekuna dalajlamow. Swa wole wyraza poprzez wyrocznie Neczung, medrca zyjacego przed tysiac dwustu laty. Kontakt z Neczung mozna nawiazac podczas specjalnej ceremonii, w czasie ktorej jeden z mnichow, ubrany w rytualne szaty i uzbrojony w miecz, jest wprowadzany w trans. Medium, owladniete przez Dordze Drakdena, sprawia wrazenie, jakby powloka cielesna byla dlan zbyt ciasna, zdaje sie puchnac. Nie zwazajac na wazacy kilkanascie kilogramow helm rozpoczyna szalony taniec. Na pytania dalajlamy odpowiada jednak jasno i konkretnie. Po zakonczeniu seansu medium pada smiertelnie wyczerpane.
Cichym bohaterem wspolczesnej historii pozostanie mlody tybetanski mnich Lobsang Dzigne, ktory w pelne napiecia przedpoludnie 17 marca 1959 roku uzyczyl swego ciala Dordze Drakdenowi. Na pytanie 24-letniego XIV Dalajlamy, jak ma postepowac wobec zaciskajacej sie petli chinskiej kontroli nad Tybetem i nadchodzacej konfrontacji zbrojnej, medium odpowiedzialo krzykiem: "Jedz! Jedz! Tej nocy!". Naszkicowana przez mnicha trasa ucieczki wiodla do granicy indyjskiej.

17.03.1959 - ucieczki dzien pierwszy

Ucieczka z palacu byla podwojnie trudna. Zebrany wokol murow Norbu-Lingki, Parku Klejnotow, tlum nie wpuszczal, ani nie wypuszczal nikogo bez rewizji i przesluchania. Wiadomo bylo takze, ze Chinczycy licza sie z mozliwoscia ucieczki Dalajlamy i kontroluja Lhase nie tylko za pomoca patroli wojskowych, ale i wmieszanych w tlum szpiegow. Zadecydowano zatem, ze Dalajlamie towarzyszyc bedzie tylko rodzina i najblizsi doradcy. Podczas gdy kolejne osoby wymykaly sie niepostrzezenie z Norbu-Lingki, Dalajlama poszedl do kaplicy Mahakali, swego bostwa opiekunczego. Na pozegnanie ofiarowal bostwu kate, szal z bialego jedwabiu. W tradycji tybetanskiej gest ten oznacza nie tylko prosbe o opieke, ale i pragnienie powrotu. Wychodzac na dwor, w mrozna marcowa noc, Dalajlama zarzucil na ramie karabin, do drugiej reki wzial stara, piecsetletnia thangke, zwoj zapisany slowami modlitw, ktory nalezal jeszcze II Dalajlamy. Przed palacem dolaczyl do patrolujacych okolice tybetanskich zolnierzy i wraz z nimi, niezauwazony, wydostal sie z miasta. Pozostalo jeszcze przeprawic sie przez rzeke Kiczu. Na drugim brzegu czekali pozostali zbiegowie i oddzial partyzantow. Wszyscy dosiedli koni i ruszyli w strone przeleczy Cze-La rozdzielajacej doliny Lhasy i Cangpo.

18.03.1959 - ucieczki dzien drugi

Gdy o swicie cala grupa wspiela sie na wznoszaca sie na wysokosc 4800 metrow przelecz, Dalajlama zatrzymal konia, by po raz ostatni spojrzec na Lhase. Starozytne miasto wygladalo niezwykle spokojnie. Przed poludniem uciekinierzy dotarli do rzeki Cangpo. Za jej poludniowym brzegiem rozciagala sie czesc Tybetu pozostajaca poza kontrola Chin. Orszak Dalajlamy, liczacy juz prawie sto osob, zostal wzmocniony liczacym trzystu piecdziesieciu zolnierzy oddzialem tybetanskiego wojska i grupa cywili.
Gdy Dalajlama przyjmowal pozdrowienia od mieszkancow mijanych wiosek, w Lhasie odczytywano jego list wyjasniajacy przyczyny wyjazdu i wzywajacy do zachowania spokoju. Na nic zdaly sie apele o rozejscie sie, tysiace ludzi nadal tloczylo sie wokol Norbu-Lingki.
Wieczorem uciekinierzy dotarli do klasztoru Ra-Me. W grupie mlodych mnichow Dalajlama wyroznial sie nie tylko swa pozycja, ale i wyksztalceniem. Caly poprzedni rok spedzil na poglebianiu znajomosci filozofii buddyjskiej, logiki i dialektyki. Ukoronowaniem nauki mialy byc egzaminy na stopien gesze, doktora nauk buddyjskich. Zaplanowano je na czas obchodzonego tuz po Ksiezycowym Nowym Roku (druga polowa lutego) festiwalu religijnego Monlam nastepnej wiosny.
Pod koniec lata 1958 roku Dalajlama wyjechal do polozonego niedaleko Lhasy klasztoru Drepung, aby rozpoczac ostatnia serie egzaminow. Zgodnie z tradycja wybral sie na gorujacy nad okolica szczyt Gephel Utse. Stojac wsrod kamiennych pomnikow ustawionych przez odwiedzajacych to swiete miejsce pielgrzymow mial przed soba rozciagajacy sie na setki kilometrow widok na Lhase i okolice. Takze na zalozony obok klasztoru oboz chinskiego garnizonu, otoczony drutem kolczastym i bunkrami. Huk kanonady w czasie cwiczen w strzelaniu z karabinow i armat byl zapowiedzia nadchodzacych wydarzen.
Po kilku dniach Dalajlama wrocil do Lhasy i zamieszkal w swym nowym palacu na terenie Norbu-Lingki. Zgodnie z tradycja kazdy nowy dalajlama wznosil nowy siedzibe w Parku Klejnotow. Pietrowy palac Dalajlamy Takten Migyur - Wiecznie Trwaly - mial ze wszystkich, ustawionych na 40 hektarach Parku, nie tylko najbardziej wysmakowana forme, ale i najnowoczesniejsze wyposazenie. Dalajlama byl dumny z wielkiego radia, stojacego w sali audiencyjnej, centralnego ogrzewania i biezacej wody - niespotykanych wowczas w Lhasie. Na podworku staly trzy samochody - pomaranczowy Dodge i dwa Austiny, ktore poprzedni, XIII Dalajlama dostal w prezencie. Samochody, z braku utwardzonych drog, przewieziono do Lhasy w czesciach na grzbietach jakow. Na miejscu zalozono je w calosc, lecz dopiero XIV Dalajlama, pasjonat techniki, zdolal je uruchomic.
O ile dla Dalajlamy w jego sali audiencyjnej najwazniesze bylo radio, dzieki ktoremu nie byl odciety od swiata, o tyle uwage gosci przykuwal wspanialy zloty tron, dar Tybetanczykow dla swego wladcy. Z wysokosci tego tronu musial Dalajlama spogladac na chinskiego namiestnika Tybetu, generala Tan Kuan-sena, ktory pod koniec 1958 roku zaczal pojawiac sie w Norbu-Lingce niemal co tydzien. General szybko zapomnial o jakimkolwiek ceremoniale. Jego arogancki sposob bycia i napady furii mialy zastraszyc mlodego Dalajlame, ktory, liczac na zalagodzenie sytuacji, zgadzal sie na kolejne ustepstwa.
Wreszcie nadszedl Nowy Rok, a wraz z nim koncowe egzaminy. 4 marca 1959, w obecnosci tlumow, Dalajlama zasiadl do ostatniej dysputy , tym razem z najbardziej doswiadczonymi nauczycielami. Pod koniec dnia jednoglosnie stwierdzono, ze zasluguje on na stopien i tytul gesze.
Dwa dni pozniej w Norbu-Lingce znow pojawil sie chinski general. Przekazal zaproszenie na wystep wojskowego zespolu tanecznego, ktory przybyl do Lhasy. Przedstawienie mialo sie odbyc w kwaterze sztabu chinskiej armii. Zaniepokojenie Dalajlamy wywolaly dodatkowe warunki: mial przybyc na wystep sam, co najwyzej z dwoma czlonkami strazy przybocznej. Chinczycy nalegali takze, aby sprawe zachowac w calkowitej tajemnicy. Aby nie ryzykowac incydentu dyplomatycznego Dalajlama przyjal wszystkie warunki. Nie udalo sie jednak utrzymac sekretu. Wiesc o chinskiej propozycji lotem blyskawicy obiegla Lhase. 10 marca trzydziesci tysiecy osob otoczylo Park Klejnotow, aby uniemozliwic Dalajlamie wizyte w kwaterze generala Tan Kuan-sena. Podejrzewano, ze za zaproszeniem kryje sie podstep. Atmosfera byla bliska wybuchu. Dalajlama wpadl w panike. Jeszcze tego samego dnia otrzymal list od generala Tana, ktory radzil, aby dla bezpieczenstwa przeprowadzil sie do budynkow garnizonu wojskowego. Mimo, ze list byl dowodem wyjatkowego tupetu generala, Dalajlama odpowiedzial nastepnego dnia, ze pomysl jest wart rozwazenia. W liscie do Tan Kuan-sena pisal dalej: "Zle, reakcyjne elementy pod pretekstem czuwania nad moim bezpieczenstwem dokonuja posuniec, ktore zagrazaja mojej osobie." Slowa te byly pozniej wykorzystywane przez chinska propagande dla udowodnienia tezy, ze Dalajlama, jako zwolennik porozumienia z Chinami, zostal uwieziony przez rebeliantow i - wbrew swej woli - wywieziony do Indii.
Przez nastepne dni napiecie roslo. W calej Lhasie zabieraly sie tlumy domagajace sie niepodleglosci Tybetu. Zbudowano barykady na strategicznej drodze laczacej Lhase z Chinami. Jednoczesnie zaczely nadchodzic informacje o przegrupowaniach wojsk chinskich. Kolejny list od generala Tana z 16 marca zawieral czytelna zapowiedz ataku. Dalajlama mial bowiem zaznaczyc polozenie miejsce swego pobytu na planie Norbu-Lingki, tak, aby podczas ataku na Park Klejnotow wyjsc calo z masakry.

19.03.1959 - ucieczki dzien trzeci

Wiadomosc o potajemnym opuszczeniu Lhasy przez Dalajlame sklonila Chinczykow do rozprawienia sie ze zbuntowanymi Tybetanczykami. Wieczorem rozpoczal sie ostrzal artyleryjski Norbu-Lingki. Zolnierze chinscy otworzyli ogien z karabinow maszynowych do tlumow mnichow otaczajacych palacowe mury. Artylerzysci z garnizonu stacjonujacego obok klasztoru Drepung nie musieli nawet przetaczac armat. Mogli przekonac sie o skutecznosci swego wojennego rzemiosla obserwujac, jak kolejne zabudowania pietnastowiecznej swiatyni zajmuja sie ogniem.
Nierowna walke podjeli mnisi i nieliczni zolnierze tybetanskiej armii. Powstanie rozszerzylo sie wkrotce na znaczna czesc Tybetu. Nie dane mu jednak bylo odniesc sukcesu, podobnego do wywalczonego 47 lat wczesniej. Po upadku imperium mandzurskiego Tybetanczycy zdolali zmusic armie cesarska do kapitulacji. 14 lutego 1913 roku XIII Dalajlama wydal proklamacje potwierdzajaca niepodleglosc Tybetu. Gdy w 1933 roku XIII Dalajlama zmarl rozpoczely sie poszukiwania nowej inkarnacji. Po pieciu latach specjalna komisja rzadowa dotarla do wioski Takcer w prowincji Amdo w polnocno-wschodnim Tybecie. Dokladnie analizowane znaki sugerowaly, ze nowym dalajlama jest trzyletni chlopiec o imieniu Lhamo Thondup. Przedstawiono mu zbior przedmiotow, z ktorych czesc nalezala do XIII Dalajlamy. Po tym, jak wskazal wlasciwe, ostatecznie ogloszono go XIV Dalajlama. Po trwajacej trzy miesiace podrozy do Lhasy odbyla sie ceremonia, w czasie ktorej nowemu Dalajlamie powierzono duchowe przywodztwo narodu tybetanskiego. W tym czasie wladze polityczna w kraju sprawowal regent. Zima 1940 roku Lhamo Thondup zostal przyjety do nowicjatu i zaczal ksztalcic sie na mnicha.
Po zakonczeniu Drugiej Wojny Swiatowej rzad tybetanski wyslal do Indii przedstawicieli, aby pogratulowac zwyciestwa Amerykanom i Brytyjczykom. Jednoczesnie do Tybetu zaczeto wpuszczac Europejczykow, dla ktorych zamknieto granice po nieudanej brytyjskiej inwazji w 1903 roku.
Wkrotce po przejeciu wladzy w Chinach przez komunistow i utworzeniu Chinskiej Republiki Ludowej w pazdzierniku 1949 roku, Radio Pekin zaczelo nadawac komunikaty wzywajace do wyzwolenia wszystkich ziem chinskich, w tym Tybetu. Rok pozniej 40.000 zolnierzy Armii Ludowo-Wyzwolenczej zaatakowalo Czamdo, stolice wschodniego Tybetu. Po dwudniowych walkach miasto zostalo zdobyte, a zajeta czesc prowincji wcielona do chinskiego Syczuanu.
Na poczatku listopada 1950 roku do Lhasy przybyl najstarszy brat Dalajlamy - Takcer Riponcze. Wydostal sie on z zajetej przez Chinczykow prowincji Amdo. Jako opat klasztoru byl wieziony przez dlugi czas. Zwolniono go pod warunkiem, ze pojedzie do Lhasy, aby sklonic Dalajlame do przyjecia chinskiego zwierzchnictwa. W przypadku niepowodzenia mial zabic swego brata, za co obiecano mu nagrode.
17 kwietnia 1950 roku Dalajlama przejmujal wladze swiecka nad Tybetem. Jako pietnastolatek byl chyba najmlodsza na swiecie glowa panstwa.
Chcac wyjasnic sytuacje zaistniala po zajeciu przez Chiny polnocno-wschodnich prowincji rzad Tybetu wyslal do Pekinu delegacje, upowazniajac ja jedynie do przedstawienia swego stanowiska w spornych kwestiach. Po przybyciu do stolicy Chin wyslannicy zostali uwiezieni. Pod przymusem podpisali 23 maja 1951 roku dokument pod nazwa "Ugoda miedzy Centralnym Rzadem Ludowym i Lokalnym Rzadem Tybetu dotyczaca warunkow pokojowego wyzwolenia Tybetu", pod ktorym Chinczycy przylozyli sfalszowane pieczecie rzadu tybetanskiego. Tresc siedemnastu punktow "Ugody" zaszokowala Dalajlame, ktory dowiedzial sie o niej z chinskiego radia. Armia Ludowo-Wyzwolencza zostala upowazniona do wkroczenia na terytorium Tybetu, a rzad w Pekinie do prowadzenia tybetanskiej polityki zagranicznej. Chiny obiecywaly Tybetanczykom poszanowanie ich religii i obyczajow, zas reformy mialy byc wprowadzane bez przymusu. Chociaz "Ugoda" zostala bezsprzecznie narzucona decyzja Pekinu, Dalajlama i rzad tybetanski nie odrzucili jej publicznie, liczac na wynegocjowanie korzystniejszych warunkow. W tym czasie wojska chinskie kontynuowaly marsz na Lhase. Ten agresywny najazd zostal pozniej przedstawiony przez komunistyczna propagande jako bohaterska epopeja. Trudy chinskich czerwonoarmistow opisywano barwnie w calym bloku "krajow demokracji ludowej". Probka moze byc korespondencja Andrzeja Brauna opublikowana w "Trybunie Ludu": "9 wrzesnia 1951 pierwsze oddzialy zblizyly sie do Lhasy. Tybetanski marsz obfitowal w dziesiatki i setki bohaterskich epizodow, tym bardziej, ze musialo to byc bohaterstwo codzienne przez dlugi szereg miesiecy. Kiedys ktorys z dowodcow kazal wywiadowcom przedostac sie na druga strone jeziora. Zbili wiec prowizoryczna tratwe. Na srodku jeziora tratwa rozpadla sie i wiekszosc ludzi potonela. Jeden tylko zolnierz przedostal sie na druga strone. Na glowie umiescil pudelko zapalek, aby moc zasygnalizowac ogniem, gdzie sie znajduje. Wtedy dostrzegl go przez lornetke dowodca kompanii. Poslal kilku ludzi, aby obeszli jezioro i odnalezli go. Tymczasem zolnierz zostal otoczony przez czarnoskorych mieszkancow tych okolic. Okazalo sie, ze zyja oni na tym stopniu pierwotnosci, ze nie znaja gotowanych pokarmow. (...) Mieszkancy Lhasy nigdy przedtem nie widzieli Chinczykow. Przygladali sie wszystkiemu, co zolnierze robili, dotykali wszystkiego, o wszystko pytali. Wszelki handel prowadzony byl bardzo sprawiedliwie. Tybetanczycy zwolna przekonywali sie, ze zolnierze ludowi nie przyszli ich obrazac, jak im to szeptano do ucha. (...) Armia przyszla do Lhasy we wrzesniu - byla juz zima. Zolnierzom spuchly i poodmrazaly sie rece. W styczniu temperatura osiagnela -30 st. C. Na wiosne wszyscy zolnierze i dowodcy z glownodowodzacym na czele zaorywali wlasnymi rekami kamieniste ugory naokolo miasta." Ten wzruszajacy obraz mial niewiele wspolnego z rzeczywistoscia. Po kilku tygodniach Chinczycy przestali placic za aprowizacje i kwatery. Zaczelo brakowac zywnosci. Szybko pojawila sie inflacja - zjawisko nieznane wczesniej Tybetanczykom. Chinscy zolnierze przestali byc obiektem zainteresowania, stali sie obiektem pogardy. Szydzono ze zgrzebnych mundurow podszytych kosztownymi futrami, czy zlotych zegarkow zdobiacych nadgarstki ludowych oficerow.
Wiosna 1954 roku na zaproszenie chinskich przywodcow Dalajlama udal sie do Pekinu. "Siedemnastopunktowa Ugoda" zostala zniesiona. Rozpoczeto przygotowania do wcielenia Tybetu do Chin. W tym celu powolano Komitet Przygotowawczy Tybetanskiego Regionu Autonomicznego. Mial on podobne uprawnienia jak rzad tybetanski i - jak mozna bylo sie domyslac - mial go w niedlugim czasie zastapic.
Dwa lata pozniej we wlaczonych do Chin prowincjach Amdo i Khamie wybuchla regularna wojna partyzancka. Byla to odpowiedz na narzucone przez komunistow reformy spoleczne, polityczne i rolne. Do zmiazdzenia powstania rzad w Pekinie skierowal 40.000 zolnierzy. Byl to popis chinskiego barbarzynstwa. Znecano sie nad mniszkami i mnichami, ktorych zmuszano do publicznych stosunkow seksualnych, a nawet zabijania ludzi. Wioski i miasta byly bombardowane z powietrza lub pustoszone ogniem artyleryjskim. Smierc zlapanych Tybetanczykow miala byc przestroga dla innych. Do lask wrocily wymyslne sposoby zabijania: poprzez sciecie, ukrzyzowanie, wyprucie wnetrznosci, cwiartowanie, palenie lub zakopywanie zywcem, nie mowiac o wleczeniu za galopujacymi konmi, wieszaniu glowa w dol, czy wrzucaniu zwiazanych do lodowatej wody. Aby prowadzeni na egzekucje nie krzyczeli "Niech zyje Dalajlama!" wyrywano im jezyki rzeznickimi hakami. Mimo tych okrucienstw partyzanci nie zlozyli broni az do lat szescdziesiatych.

22.03.1959 - ucieczki dzien szosty

Pomimo wprowadzonej przez rzad chinski calkowitej blokady informacyjnej na temat wydarzen w Tybecie, swiatowe agencje prasowe przekazywaly wiadomosci o powstaniu. Glownym ich zrodlem byla tybetanska diaspora w Kalimpongu, indyjskim miescie polozonym miedzy Nepalem, Tybetem, a Bhuttanem. Wiadomosci te byly czesto sprzeczne. Podczas gdy UPI donosila, ze walki w Lhasie trwaja nadal, zas powstanie rozszerza sie na sasiednie prowincje, korespondent Associated Press informowal, ze wojska chinskie odzyskaly kontrole nad Lhasa, a od wschodu zblizaja sie kolejne oddzialy Armii Ludowo-Wyzywolenczej, uniemozliwiajac dzialalnosc partyzancka. Cytowana byla wypowiedz brata Dalajlamy Cialo Thondupa, przebywajacego w Indiach: "Jedyna nadzieja Tybetanczykow polega obecnie na tym, by Indie i wolny swiat zaczely dzialac. Nasz kraj przypomina juz Wegry, lecz na znacznie wieksza skale. Klopot polega na tym, ze nikt nie wie o naszych problemach."
W tym czasie grupa uciekinierow z Dalajlama posuwala sie na poludnie wzdluz doliny Chongye. Rejon ten symbolizuje najjasniejsze karty prawie 1400-letniej historii tybetanskiej panstwowosci. Znajduje sie tam zespol kurhanow z epoki Imperium Yarlung. Zwyczajowo Tybetanczycy stosuja wobec swych zmarlych tzw. powietrzny pogrzeb (zwloki sa rozszarpywane i pozerane przez sepy). Jedynie ciala lamow sa balsamowane i umieszczane w grobowcach. Jednak przed ponad tysiacem lat praktykowany byl pochowek ziemny, stad zachowane do dzis dnia krolewskie kurhany. W jednym z nich odkryto miejsce wiecznego spoczynku cesarza Songcena Gampo. Songcen Gampo, zyjacy w VII wieku, zjednoczyl Tybet i uczynil z niego polityczna i militarna potege. Podporzadkowal sobie Nepal i wzial za zone nepalska ksiezniczke Bhrikuti Dewi. Rosnace imperium tybetanskie stawalo sie zagrozeniem dla zachodniej granicy Chin. Aby ulagodzic wojowniczego tybetanskiego wladce, chinski cesarz Taizong z dynastii Tang ofiarowal mu za zone swa corke, ksiezniczke Wu-czeng. Jako jedna z pieciu zon Songcena Gampo ustepowala ona jednak wplywami nepalskiej zonie cesarza, ktora przyczynila sie do upowszechnienia buddyzmu w Tybecie. Wu-czeng stala sie mimo to gwiazda wspolczesnej chinskiej propagandy majac swa osoba rzekomo potwierdzac podleglosc Tybetu Chinom od najdawniejszych czasow.
Nastepca Songcena Gampo - krol Trisong Decen - podbil czesc Chin i po zdobyciu owczesnej stolicy, Xianu, wymusil placenie corocznej daniny oraz podpisanie traktatu pokojowego. Jego najwazniejszy punkt brzmial: "Tybet i Chiny trwac beda w swych obecnych granicach. Na wschodzie rozciaga sie kraj wielkich Chin, na zachodzie zas, bez zadnej watpliwosci, kraj wielkiego Tybetu. Odtad z zadnej ze stron nie bedzie grozb wojny, ani podboju."
W XIII wieku mongolski wladca Czyngis-chan i jego nastepcy podbili ogromne obszary Azji i Europy, tworzac jedno z najwiekszych imperiow w historii. Wnuk Czyngis-chana, ksiaze Goden, zaprosil na swoj dwor najwyzszych hierarchow buddyzmu tybetanskiego. Powstal wtedy - jedyny w swoim rodzaju - zwiazek czo-jon (kaplan-opiekun). Jednym z najistotniejszych elementow tego zwiazku byla ochrona, jaka zapewnial lamie opiekun w zamian za nauki religijne i blogoslawienstwa. Chociaz opiekun mial bronic, nawet zbrojnie, lamy i jego nauki, pozostawal jego uczniem, nie zas zwierzchnikiem.
Nastepca ksiecia, Kubilaj-chan, przyjal buddyzm tybetanski i uczynil z niego religie panstwowa. Sakja Lama, jego opiekun duchowy, stal sie najwyzszym autorytetem religijnym imperium. Tybetanczyk ow mial okazje do wyswiadczenia przyslugi Chinczykom, wowczas podporzadkowanym Mongolom. Przyrost naturalny Chinczykow byl regulowany poprzez topienie ich w morzu. Sakja-Lama przekonal Kubilaj-chana, aby zaprzestal tych praktyk.
Po uniezaleznieniu sie od Mongolow, od XIV do XVII wieku, Chinami rzadzili cesarze z dynastii Ming. Nie byli oni spadkobiercami wladajacej wczesniej mongolskiej dynastii Yuan, totez nie przejeli zwiazkow czo-jon i kontakty miedzy Tybetem, a Chinami byly niezwykle rzadkie.
Dolina Changye posiada wartosc symboliczna nie tylko z racji polozonych w niej kurhanow pierwszych wladcow Tybetu. Niedaleko miasteczka Chongye Xian znajduja sie ruiny zamku Chingwa Takste, w ktorym przyszedl na swiat w 1617 roku V Dalajlama, zwany Wielkim. Byl on poteznym i skutecznym wladca, ktory zapewnil pokoj i jednosc panstwa. V Dalajlama utrzymywal bliskie kontakty z cesarzami mandzurskimi. W polowie XVII wieku stworzyl z nimi zwiazek cho-jon. Podbiwszy Chiny i przylaczywszy je do mandzurskiego imperium, cesarz Shunzi zaprosil V Dalajlame do zlozenia wizyty w Pekinie. Na znak szacunku cesarz odbyl czterodniowa podroz, by wyjechac naprzeciw tybetanskiemu wladcy i najwyzszemu duchowemu przywodcy buddystow Azji Srodkowej.
W 1908 roku miala miejsce inwazja wojsk mandzurskich na Tybet. Tym razem mandzurski wladca postanowil zdobyc wladze w Krainie Sniegow. Po probach pozbawienia Dalajlamy wladzy, ten oglosil wygasniecie zwiazku czo-jon. Opiekun, atakujacy swego lame, pogwalcil jedna z najwazniejszych zasad laczacego ich zwiazku.

28.03.1959 - ucieczki dzien dwunasty

Lhunca Dzong bylo ostatnim duzym miastem na trasie ucieczki Dalajlamy. Zdecydowal sie on tutaj oglosic zerwanie "Siedemnastopunktowej Ugody" i proklamowac niezalezny rzad jako jedyna legalna wladze w Tybecie. W ceremonii konsekracji wzielo udzial ponad tysiac osob. Tego samego dnia, w Pekinie, Rada Panstwa ChRL wydala rozporzadzenie o rozwiazaniu rzadu tybetanskiego i przekazaniu jego funkcji utworzonemu jeszcze w 1956 roku Komitetowi Przygotowawczemu Tybetanskiego Okregu Autonomicznego. Chinska agencja prasowa Xinhua informowala: "Wiekszosc funkcjonariuszy tybetanskiego rzadu lokalnego wraz z reakcyjna klika wyzszych warstw spolecznych weszla w zmowe z imperialistami, gromadzila zbuntowane bandy, organizowala rebelie, rabowala mieszkancow, uprowadzila Dalajlame, a w nocy 19 marca rozkazala tybetanskiej armii lokalnej dokonac generalnej ofensywy przeciwko garnizonowi ludowej armii wyzwolenczej w Lhasie. Tego rodzaju akty, ktore stanowia zdrade ojczyzny i rozbijaja jej jednosc, sa zakazane przez prawo."
Chinczykom zbyt zalezalo na osobie Dalajlamy, niezaleznie od tego, czy opuszczal on kraj dobrowolnie, czy tez pod przymusem, aby pozwolic mu uciec. Za grupa Dalajlamy podazal stale oddzial armii chinskiej. Dlatego tez pobyt w Lhunce Dzongu ograniczono do dwoch dni i wkrotce po ogloszeniu powstania niezaleznego od Chin rzadu caly orszak ruszyl dalej. W kazdej chwili spodziewano sie zasadzki, dlatego prawie wszyscy, z wyjatkiem Dalajlamy, byli uzbrojeni. W grupie znalezli sie dwaj Tybetanczycy wyszkoleni przez CIA. Jeden z nich byl radiotelegrafista, drugi, mianowany osobistym kucharzem Dalajlamy, dzwigal bazooke. Bron ta byla i tak znacznie lepsza od sprzetu, ktory Amerykanie zrzucali w 1956 roku nad walczacymi prowincjami Amdo i Khama. Polityke Stanow Zjednoczonych wobec Tybetu trudno uznac za szczesliwa. Gdy w 1950 roku, wobec nadchodzacej chinskiej agresji, rzad tybetanski slal do zachodnich mocarstw apele o pomoc, USA byly zbyt pochloniete wojna na Polwyspie Koreanskim, aby angazowac sie na drugim froncie. Kiedy juz po zajeciu przez chinska armie Lhasy Salwador wystapil z formalnym wnioskiem o wlaczenie sprawy Tybetu do porzadku obrad Zgromadzenia Ogolnego ONZ wystarczyl sprzeciw Indii, aby do dyskusji nie doszlo.
W polowie lat piecdziesiatych CIA zaczela organizowac zrzuty broni i pieniedzy dla oddzialow partyzanckich w okupowanym - tym razem juz w calosci - Tybecie. Poniewaz Amerykanie nie chcieli, by posadzano ich o wspomaganie tybetanskiego ruchu oporu, dbali o to, aby uniemozliwic wykrycie zrodla pochodzenia broni. Do zrzutow wybierali wiec sprzet przestarzaly, czesto w fatalnym stanie technicznym. W rezultacie, w pojemnikach zrzucanych z samolotow Tybetanczycy znajdowali najczesciej bezuzyteczny zlom.
Dopiero pozniej CIA uznala, ze tybetanscy powstancy warci sa powazniejszych inwestycji. Polozone na przygranicznych terenach Indii obozy dla uchodzcow z Tybetu zaczeli odwiedzac amerykanscy oficerowie werbujac chetnych do walki przeciw Chinom. Sposrod nich wybierano najbardziej zdeterminowanych, nie wahajacych sie isc na pewna smierc. Tych przewozono samolotami do baz wojskowych na Okinawie, Guam, czy nawet w Kolorado. Uczyli sie tam nowoczesnych sposobow prowadzenia walki, kamuflazu, fotografii szpiegowskiej, obslugi broni i radiostacji. Po szesciu miesiacach wracali do Indii, skad przerzucano ich noca na teren Tybetu, z pistoletem maszynowym w rekach i medalikiem z Dalajlama na szyi. Zlapanych przez Chinczykow mogl czekac jedynie strzal w tyl glowy.
Stratedzy z CIA nie mieli zludzen, ze szkoleni Tybetanczycy maja jakakolwiek szanse wyzwolic Tybet spod chinskiej okupacji. Chodzilo wylacznie o to, aby uczynic te okupacje mozliwie kosztowna. Chinczycy mieli dlugie i wrazliwe na zaklocenia linie zaopatrzenia. Zadaniem partyzantow bylo, aby nekac strzegace dostaw konwoje, odciagac chinskie oddzialy od strzezonych transportow, slowem - utrudniac zycie w okupowanym kraju.
Operacja ta powiodla sie, trudno jednak stwierdzic, czy wobec wielkosci poniesionych strat byla warta zachodu.

30.03.1959 - ucieczki dzien czternasty

Ostatnia noc w Tybecie przyszlo Dalajlamie spedzic w malenkiej wiosce Mangmang. Cala grupa przybyla do niej juz poprzedniego dnia, jednak nagle pogorszenie pogody uniemozliwilo wymarsz. Uciekinierzy znosili przez poprzednie dni burze sniezne i wichury, teraz przyszla kolej na ulewny deszcz. Po nocy spedzonej w dziurawym namiocie goraczka, meczaca Dalajlame, przeszla w ostra dyzynterie. Opuszczenie Mangmangu opoznilo sie o kolejny dzien. Ostatecznie, nastepnego dnia, osiemdziesiecioosobowa grupa skrajnie wyczerpanych przekradaniem sie przez gory i dzungle zbiegow przekroczyla granice tybetansko-indyjska. Dalajlama wystapil o przyznanie azylu politycznego.

Wedlug raportu chinskiego wywiadu wojskowego miedzy marcem, a pazdziernikiem 1959 zolnierze Armii Ludowo-Wyzwolenczej zabili 87.000 czlonkow tybetanskiego ruchu oporu w samej Lhasie i okolicznych wioskach.

Copyright 1997 by Maciek Tryburcy / Polskie Stowarzyszenie Przyjaciól Tybetu

 

Powrot do menu Historia     Powrot do strony glownej