|
Najmlodszy wiezien swiata
Poszukiwanie i rozpoznanie inkarnacji Panczenlamy jest procesem o charakterze religijnym. Z uwagi na historyczne i tradycyjne wiezi miedzy dalajlamami i panczenlamami niezwykle starannie przeprowadzilem wszystkie niezbedne religijne rytualy, a nastepnie uznalem Gendyna Czoki Nime za kolejne wcielenie zmarlego Panczenlamy. Zatem moja decyzja dotyczaca inkarnacji Panczenlamy nie moze ulec zmianie.
W tej chwili szczegolnie niepokoje sie o bezpieczenstwo Gendyna Czoki Nimy i zapewnienie mu stosownego, tradycyjnego wyksztalcenia. Od kilku miesiecy nie widziano go publicznie; z otrzymywanych przez nas informacji wynika, ze jest przetrzymywany w Pekinie. Prosze wiec wszystkie rzady, organizacje religijne i organizacje zajmujacych sie prawami czlowieka o interwencje, ktora zapewni mlodemu Panczenlamie wolnosc i bezpieczenstwo.
Dalajlama
Wladze Chinskiej Republiki Ludowej odegraly kolejne akty farsy, zwiazanej z rozpoznaniem nowego wcielenia Panczenlamy, najwyzszego po Dalajlamie duchowego autorytetu buddyzmu tybetanskiego. Po oficjalnym odrzuceniu Gendyna Czoki Nimy, uznanego - zgodnie z wiekowa tradycja - w maju przez Dalajlame za inkarnacje zmarlego Panczenlamy, i wytypowaniu trzech nowych kandydatow na tajnym spotkaniu w Pekinie, pod koniec listopada w najbardziej czczonej swiatyni Tybetu, lhaskim Dzokhangu, wylosowano imie chlopca, ktorego Rada Panstwa mianowala nastepnie nowym Panczenlama. New York Times uznal to za "jedno z najbardziej blazenskich wydarzen we wspolczesnej historii religii". Dziennik Ludowy, chinski brat Trybuny Ludu, nazwal wybor nowego Panczenlamy "kolejna polityczna bitwa" w "ponadtrzydziestoletniej walce z separatystyczna klika Dalaja". Obserwatorzy zastanawiaja sie zas, co by bylo, gdyby premier Wloch oswiadczyl, ze nie zgadza sie z decyzja konklawe i osobiscie mianowal konkurencyjnego papieza...
Przy okazji wyboru Panczenlamy wladze - rozpaczliwie poszukujace kogos powaznego do wyjecia losu z urny - mianowaly tez alternatywnego Ganden Tipe, najwyzszego lame w hierarchii szkoly Gelug buddyzmu tybetanskiego, do ktorej nalezy Panczenlama. Autentyczny Ganden Tipa zyje na wychodzstwie w Indiach. W polowie sierpnia przeprowadzono probe generalna ceremonii losowania. Filmowaly ja ekipy chinskiej telewizji - zapewne po to, by miec gotowy material na wypadek zaklocenia wlasciwej uroczystosci przez demonstrantow. Chinskie media z uporem godnym lepszej sprawy mowia o "czysto religijnym i tradycyjnym" charakterze tego spektaklu. Niemniej w przeszlosci (w latach 1822-1888) losy ciagnieto nie w swiatyni Dzokhang, ale - jako ze dla Tybetanczykow bylo to wydarzenie "czysto polityczne", polegajace na formalnym zatwierdzeniu podjetej juz przez lamow decyzji - w Potali, zimowej rezydencji dalajlamow. Poniewaz komunisci chcieli nadac wydarzeniu charakter tybetanski, los wyjal z urny wspomniany Ganden Tipa bis - podczas gdy w przeszlosci robil to zawsze, paleczkami z kosci sloniowej, przedstawiciel mandzurskiego cesarza.
Kilka dni po ceremonii w Dzokhangu pretendenta pospiesznie intronizowano w klasztorze Taszilhunpo, by wkrotce potem wywiezc go do Pekinu. Chinczycy najwyrazniej nie ufaja nawet urzednikom, ktorzy zastapili aresztowanym po lipcowych demonstracjach niepokornych lamow (dwoch z zatrzymanych wowczas niemal piecdziesieciu mnichow zdolalo wlasnie zbiec do Indii i podzielic sie ze swiatem wstrzasajacymi relacjami z wiezienia). Zamiast tradycyjnego wyksztalcenia monastycznego, chinski Panczenlama otrzyma wiec zapewne edukacje w Podstawowej Szkole - czy moze Przedszkolu - Nauk Spolecznych przy lokalnym KC. W stolicy chlopczyk spotkal sie z prezydentem Jiang Zemniem, by wysluchac pogadanki o milosci do socjalizmu i strzezeniu jednosci Macierzy. Przy okazji robotnicy Pierwszej Chinskiej Fabryki Samochodowej przekazali szescioletniemu ulubiencowi KPCh prezent-niespodzianke: luksusowa limuzyne o wdziecznej nazwie "Maly Czerwony Sztandar".
Rzad ChRL dal wiec Tybetanczykom drugiego Panczenlame, drugiego Ganden Tipe oraz kolejny powod do nienawisci, rozruchow i demonstracji. Na dzien przed losowaniem w trzech najwiekszych miastach Krainy Sniegow - Lhasie, Szigace i Czamdo - ogloszono godzine policyjna. Na ich ulicach pojawili sie jednak demonstranci, plakaty i ulotki z protestami przeciwko mieszaniu sie wladz w tradycyjne buddyjskie rytualy. Trudno uwierzyc, by wladze ChRL sadzily, ze Tybetanczycy kiedykolwiek uznaja ich kandydata. Warto wiec zastanowic sie, czym kierowaly sie podejmujac taka, a nie inna decyzje.
Pekin utrzymuje, ze ma decydujacy glos w sprawie rozpoznawania kolejnych wcielen najwazniejszych lamow Tybetu, powolujac sie na osiemnasto- i dziewietnastowieczne precedensy i uzgodnienia miedzy cesarzami dynastii Qing i rzadem Tybetu. Nie chce przy tym pamietac, ze wladcy tej mandzurskiej przeciez dynastii byli w Chinach okupantami i ze kategorycznie odrzuca inne uzgodnienia z okresu ich panowania (chocby te dotyczace Hongkongu). Tak czy owak, przed paroma laty, rzad Chin oficjalnie zatwierdzil innego wysokiego duchownego buddyzmu tybetanskiego, Karmape, ktorego rozpoznal Dalajlama. Chinscy komuniscie mogli wiec spokojnie kontynuowac imperialna "tradycje", mianujac nowym Panczenlama chlopca, wskazanego przez Dalajlame. Co wiecej, miesiac wczesniej tybetanski przywodca wystosowal w tej sprawie list do prezydenta Jiang Zemina, proszac go oficjalne o uznanie i zatwierdzenie nowego Panczenlamy. Chinczycy mieli wiec w rekach "dowod", i to od najwyzszego dla Tybetanczykow autorytetu, potwierdzajacy poniekad ich - wysmiewane przez wszystkich ekspertow - roszczenia. Postawili jednak na konfrontacje.
Wszystko wskazuje na to, ze potencjalni spadkobiercy Deng Xiaopinga - obserwatorom trudno nawet orzec, czy tworca chinskiego cudu gospodarczego jeszcze zyje, co nie powinno dziwic nikogo, kto pamieta ostatnie miesiace panowania Brezniewa - przescigaja sie w okazywaniu stanowczosci. Wystarczy wspomniec tu o probach militarnego zastraszania Tajwanu czy o postawieniu absurdalnych zarzutow Wei Jingshengowi, najbardziej znanemu chinskiemu dysydentowi, ktorego skazano na 14 lat wiezienia za "probe obalenia rzadu" po procesie, uznanym przez Amnesty International za "kpine ze sprawiedliwosci". Inni eksperci uwazaja, ze wladze staraja sie odwrocic uwage swiata od tego, co dzieje sie w samym Pekinie, gdzie o schede po wiekowym Dengu rywalizuja aparatczycy z obozu szanghajskiego i pekinskiego.
Ostatni atak na pozycje Dalajlamy, ktory rozpoczal sie nagle w sierpniu 1993 roku, laczy sie z osoba premiera Li Penga. (W lipcu 1993 roku po raz pierwszy i ostatni w tej dekadzie doszlo do spotkania przedstawicieli tybetanskiej emigracji z czlonkami najwyzszych wladz ChRL. Wtedy tez Czatral Rinpocze, przewodniczacy powolanej przez Chinczykow komisji poszukujacej wcielenia Panczenlamy, oficjalnie poprosil o rade i pomoc Dalajlame. Kontakty te urwaly sie nagle miesiac pozniej, wraz z powrotem ze szpitala Li Penga.) Podczas lhaskiej ceremonii wladze ChRL reprezentowal Luo Gan, sekretarz generalny Rady Panstwa i jeden z najblizszych wspolpracownikow Rzeznika z Tiananmen.
Jak na ironie - i zapewne "przez przypadek" - rodzice chinskiego pretendenta, Gjancena Norbu, sa czlonkami Komunistycznej Partii Chin, do ktorej wstepowac moga tylko "zdeklarowani ateisci". Jeszcze niedawno wladze wzywaly tybetanskich czlonkow partii do "kategorycznego sprzeciwiania sie wszelkim probom uznawania ich synow za wcielenia zmarlych lamow".
Rownie latwo zmienia zdanie rzecznik chinskiego MSZ, Shen Guofang. W lipcu z rodzinnej wioski zniknal Gendyn Czoki Nima. Najpierw rzad ChRL stanowczo zaprzeczal, jakoby mial cos wspolnego ze zniknieciem szescioletniego Panczenlamy. Pozniej niechetnie przyznal, ze chlopiec pozostaje pod opieka wladz. Po mianowaniu konkurenta, Shen Guofang stwierdzil, ze Gendyn Czoki Nima "powinien byc tam, gdzie sie urodzil" i ze rzad "w ogole sie nim nie interesuje". O natychmiastowe uwolnienie najmlodszego wieznia politycznego na swiecie zaapelowala administracja Clintona, Kongres USA, senat Australii, 200 parlamentarzystow z Francji, parlament Czech itd. "Mowie to jako rzecznik MSZ, powinniscie wierzyc mnie a nie innym zrodlom" - zaapelowal z kolei chinski urzednik do zachodnich dziennikarzy. Do tej pory rzad ChRL nie udzielil zgody zadnemu cudzoziemcowi na odwiedzenie rodzinnej wioski malego Panczenlamy.
Tymczasem w miescie Xian policja konfiskuje pirackie kopie "Malego Buddy", filmu Bernardo Bertolucciego. Oczywiscie nie dlatego, ze sa pirackie. Film znalazl sie w Chinach na indeksie, gdyz "zacheca do oderwania Tybetu od Chin".
"Argumenty majace dowodzic prawa Chin do panowania nad Tybetem mozna podzielic na komiczne i smieszne", powiedzial niedawno profesor Hopkins na forum Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych USA.
Na przyklad twierdzenie, ze Tybet jest czescia Chin, poniewaz panujacy w VII wieku tybetanski krol Songcen Gampo ozenil sie z Chinka, nalezy do tych pierwszych. Krol ow mial bowiem i zone z Nepalu - Tybet bylby wiec czescia takze tego kraju. Co wiecej, Songcen Gampo pojal za zony jeszcze trzy Tybetanki - Tybet powinien byc zatem rowniez niepodlegly; i to po trzykroc.
Do smiesznych zaliczyc mozna chocby argumenty, dotyczace powiazan miedzy buddyzmem tybetanskim a cesarskimi dworami. Wladcy Chin, ktorzy mieli autentyczne zwiazki z Tybetem, nalezeli do dynastii mongolskich lub mandzurskich. Sun Yat-sen, ktory pozniej przyczynil sie do wylansowania bajki o zjednoczonym Panstwie Srodka, obejmujacym Mandzurie, Mongolie i Tybet, stwierdzil w 1911 roku, ze Chiny dwukrotnie znalazly sie pod obca okupacja: najpierw mongolska, potem mandzurska. Mongolowie, Mandzurowie i sami Chinczycy zawsze uwazali Tybet za odrebny kraj - nawet wtedy, gdy posiadali w nim znaczne wplywy. Dla porzadku dodajmy, ze w VIII wieku potezne imperium zbudowali rowniez Tybetanczycy, zdobywajac nawet owczesna stolice Chin.
Rozpaczliwie szukajac sposobu na uwiarygodnienie swoich roszczen do Tybetu i ujarzmienie jego mieszkancow, rz[PJ1]ad ChRL postanowil ostatnio zajac sie rozpoznawaniem inkarnacji zmarlych lamow. Sama mysl o uczestnictwie komunistow w takim procesie - ktory, zgodnie z tradycja, obejmuje interpretowanie magicznych znakow, konsultacje z mocami nadprzyrodzonymi, poszukiwanie wizji w wodach swietych jezior, poddawanie rozmaitym testom wytypowanych kandydatow itd. - musi budzic smiech. Najwyrazniej jednak nie chinskich aparatczykow.
Buddyjska doktryna reinkarnacji i wielowiekowa tradycja kaze Tybetanczykom szukac tulku, czyli nowych wcielen najwyzszych duchowych nauczycieli. Po stlumieniu powstania w Lhasie komunistyczne wladze zakazaly takich praktyk, uznajac je za "szkodliwy relikt feudalizmu". Jednak w 1984 roku, na fali "odwilzy", rzad ChRL oglosil, ze pozwoli Tybetanczykom szukac inkarnacji zmarlych lamow, a trzy lata pozniej utworzyl nawet dla malych tulku specjalna szkole w Pekinie, majaca ksztalcic "patriotycznych duchownych, ktorzy umilowali jednosc Macierzy". Prawdziwa farsa rozpoczela sie jednak po smierci X Panczenalmy w 1989 roku. (Panczenlama pozostal w Tybecie po upadku powstania w 1959 roku i ucieczce Dalajlamy. W okresie tzw. rewolucji kulturalnej spedzil niemal dziesiec lat w najbardziej strzezonym wiezieniu Chin za krytykowanie polityki wladz w Tybecie.) Kiedy Dalajlama poprosil wladze ChRL o umozliwienie przeprowadzenia tradycyjnych ceremonii i poszukiwan, premier Li Peng oglosil, ze "czynnikom zewnetrznym nie zezwoli sie na wtracanie sie do procesu wyboru" kolejnego Panczenlamy. Potem rzad ChRL przedstawil wlasny plan poszukiwania "autentycznej inkarnacji", zatwierdzono sklad "komisji poszukujacej" i mianowano jej przewodniczacym znanego z uleglosci wobec wladz opata, Czatrala Rinpocze, ktory dwa lata pozniej skontaktowal sie - oficjalnymi kanalami dyplomatycznymi - z Dalajlama. Informowal, ze jego grupa szukala wizji w wodach dwoch jezior i otrzymala znaki, wskazujace na to, ze inkarnacja Panczenlamy przyszla juz na swiat. Listy i kolejne prosby Dalajlamy pozostawaly jednak bez odpowiedzi.
14 maja 1995 roku, po szczegolowym "przebadaniu" ponad trzydziestu kandydatow, konsultacji z czterema wyroczniami i przeprowadzeniu tradycyjnych rytualow, Dalajlama formalnie uznal szescioletniego Gendyna Czoki Nime, urodzonego 25 kwietnia 1989 roku w Ngaczu w Tybecie, za XI Panczenlame. Decyzje te niemal natychmiast zaatakowala rzadowa agencja Xinhua, a Czatral Rinpocze i jego sekretarz zostali aresztowani. Potwierdzilo to podejrzenia, ze wytypowany przez Dalajlame chlopiec byl rowniez kandydatem "grupy chinskiej".
Kiedy na ulicach najwiekszych miast Tybetu pojawily sie ulotki krytykujace Chinczykow za mieszanie sie do spraw czysto religijnych, wladze formalnie zakazaly prowadzenia rozmow na temat Panczenlamy. Delegacja funkcjonariuszy partyjnych przeprowadzila wiece reedukacyjne w klasztorze Taszilhunpo. Jeden z sedziwych mnichow nie wytrzymal presji i popelnil samobojstwo. Wybrany przez Dalajlame chlopiec, dwaj inni kandydaci i ich rodzice znikneli. Chiny najpierw kategorycznie zaprzeczaly, jakoby wiedzialy cos o porwaniu dzieci i ich rodzin. Potem oficjalnie przyznaly, ze pozostaja oni "pod ich opieka". Dzis wiadomo, ze sa wiezieni w Pekinie.
24 maja, po nadzwyczajnej, trzydniowej sesji, Polityczna Konferencja Konsultacyjna ChRL wydala oswiadczenie, w ktorym uznala decyzje Dalajlamy za "nielegalna i niewazna".
W lipcu policja wydalila z Szigatse wszystkich obcokrajowcow i zakazala swieckim Tybetanczykom zblizania sie do klasztoru Taszilhunpo. Podczas zorganizowanej przez mnichow demonstracji do swiatyni wkroczylo wojsko. Aresztowano kilkudziesieciu mnichow. Dwa dni pozniej Parlament Europejski przyjal rezolucje, w ktorej domaga sie natychmiastowego uwolnienia Panczenlamy. Note podobnej tresci skierowal do wladz ChRL rowniez Kongres USA.
Wladze chinskie probowaly odzyskac kontrole nad klasztorem Taszilhunpo, mianujac nowy zarzad. Aresztowanych i niepokornych zastapiono wyprobowanymi towarzyszami z epoki, ktora, chcialoby sie wierzyc, dawno odeszla w przeszlosc. Miejsce Czatrala Rinpocze i Gjaltrula Rinpocze zajeli mnisi, ktorzy zarzadzali klasztorem w czasach tzw. rewolucji kulturalnej. Nowym przewodniczacym Komitetu Demokratycznego Zarzadzania Swiatynia (nie trzeba chyba dodawac, ze nie jest to instytucja tradycyjna) zostal Sengczen Lobsang Gjaltsen, niegdys lama, dzis jeden z najwyzszych dostojnikow partyjnych w Tybecie. W pamieci rodakow zapisal sie aktywnym udzialem w thamzingu, wiecu walki klas, ktoremu poddano w 1964 roku Panczenlame. Gdy za Panczenlama zamknely sie na dziesiec lat bramy najbardziej strzezonego chinskiego wiezienia Qingczen, Sengczena mianowano "przewodniczacym" klasztoru Taszilhunpo. Kji ke jang de czen gi du, "stary pies znowu warczy" - mowi lhaski informator Tibet Information Network.
Pierwotnie wladze ChRL zamierzaly "mianowac" nowego Panczenlame we wrzesniu, podczas obchodow trzydziestolecia utworzenia tzw. Tybetanskiego Regionu Autonomicznego. Jednak Dalajlama pokrzyzowal te plany, uznajac za Panczenlame kandydata, ktorego wytypowal rowniez klasztor Taszilhunpo, tradycyjnie ulegly wobec okupantow. Do tej pory Chinczykom nie udalo sie znalezc waznego lamy, ktory podwazylby decyzje przywodcy Tybetanczykow. Wrzesniowe uroczystosci wypadly blado. Nie dopuszczono do nich zadnego zagranicznego dziennikarza. Na ulicach Lhasy mogly przebywac jedynie osoby, posiadajace specjalne identyfikatory ze zdjeciem.
Tak czy owak Chiny musza jednak sprawe Panczenlamy rozwiazac. Wiele wskazuje na to, ze najwyzsze wladze ChRL przygotowuja sie wlasnie do odegrania kolejnego aktu tej farsy. Observer donosi, ze wedlug dobrze poinformowanego zrodla w Pekinie, decyzja o tym, kogo ChRL uzna za prawdziwa inkarnacje, zostala juz podjeta na najwyzszym szczeblu.
Sprawa zajmuja sie osobiscie prezydent Jiang Zemin i premier Li Peng, znany tez jako Rzeznik z Tiananmen. Przed paroma dniami wezwano do Pekinu grupe najwyzszych lamow z Tybetu. Najprawdopodobniej maja wziac udzial w zapowiadanym losowaniu, ktore rozstrzygnie o tym, kogo rzad mianuje Panczenlama. Wiekszosc "zaproszonych" natychmiast zapadla na wszelkie mozliwe choroby. Nastepnego dnia wladze wyjasnily, ze zostana dowiezieni do stolicy nawet ze szpitali.
Imienia Gendyna Czoki Nimy nie bedzie zapewne na zadnym z losow, ktore znajda sie w chinskiej urnie. Tybetanczycy obawiaja sie jednak przede wszystkim o bezpieczenstwo chlopca. Kiedy poprzedni Panczenlama, poddawany w wiezieniu nieludzkim torturom, byl bliski smierci, wladze zadbaly o rozpuszczenie plotek o jego "ucieczce" z Qingczen. Mieszkancy Krainy Sniegow boja sie dzis podobnej "ucieczki" jego szescioletniego nastepcy.
"Rzad ChRL wie, ze musi szybko znalezc wyjscie z tej sytuacji. Co wiecej, wie rowniez, ze kazde rozwiazanie bedzie wygladac zle", mowi Tsering Sakja, tybetanski historyk z Londynu. Jesli wladze "zatwierdza" innego kandydata, wywolaja burze w Tybecie, jesli zgodza sie na inkarnacje rozpoznana przez Dalajlame - straca twarz.
Tlumienie zamieszek w Tybecie jest dla Chin chlebem powszednim, ostatnio chlebem powszednim chinskich dostojnikow stalo sie rowniez tracenie twarzy. Akty brutalnosci wobec dziewieciu Tybetanek, ktorym - cudem - udalo sie wziac udzial w Swiatowym Forum na temat kobiet, zdominowaly doniesienia agencyjne z pekinskiej konferencji. Swiat nie mogl uwierzyc, ze kilka niewiast moze sprowokowac takie reakcje rzadu, ktorego wladza opiera sie na 55 milionach czlonkow KPCh, 3 milionach zolnierzy, 200 milionach mezczyzn zdolnych do noszenia broni i budzacym powszechna zazdrosc wzroscie gospodarczym.
Kiedy siedemnascie lat temu Deng Xiaoping inicjowal polityke "otwartych drzwi", przestrzegal, ze gdy sie je uchyli, zawsze "wleci kilka much". Uwazal jednak, ze warto zaryzykowac - by uzyskac zachodnie technologie i podniesc stope zyciowa Chinczykow.
"Ludzie, ktorzy czuja sie zagrozeni, staja sie nietolerancyjni, a ich nietolerancja uwalnia sily, zagrazajace bezpieczenstwu innych" - powiedziala pani Aung San Suu Kyi w przeslaniu, odtworzonym z kasety podczas ceremonii otwarcia Forum w Pekinie.
Dzis nastepcy Denga czuja sie tak zagrozeni, ze poluja na muchy przy pomocy siekier i mlotow.
Copyright 1997 by Polskie Stowarzyszenie Przyjaciol Tybetu
Powrot do menu Po chinsku
Powrot do strony glownej
| |