NIE REALIZM A GLUPOTA
KRZYSZTOF LOZINSKI
Zadziwiajace sa stwierdzenia, ze tresc polsko-chinskiego komunikatu zostala wynegocjowana i jest kompromisem. To wynik chaotycznej polityki wobec Chin, i ustapienia stronie chinskiej we wszystkich kluczowych kwestiach. Cosmy to podpisali?Komunikat mowi o koniecznosci poszanowania praw czlowieka "z uwzglednieniem tradycji, doswiadczen historycznych i realnej sytuacji obu panstw". Jest to zaprzeczenie uniwersalnosci tych praw zawartej w Powszechnej Deklaracji Praw Czlowieka ONZ.ChRL lansuje teze o relatywizmie praw czlowieka, o tym, ze zaleza one od tradycji, doswiadczen historycznych i kultury kraju. Jest to "azjatycki punkt widzenia praw czlowieka". Wedlug ChRL, prawa czlowieka w tym kraju realizowane sa przez prawo do wyzywienia i ubrania oraz do stabilnosci panstwa, zas realizacja europejskich standardow spowodowalaby destabilizacje i "silowa" reakcje panstwa, co zagroziloby prawu czlowieka do zycia. Nasz prezydent w dodatku powtorzyl te bzdury w "sniadaniu z Radiem Zet" wyraznie w nie wierzac. W komunikacie Polska uznaje ChRL za jedyne panstwo chinskie, a Tajwan za czesc jego terytorium. Tajwan niewatpliwie jest czescia Chin, ale nie jest czescia ChRL, lecz samodzielnym panstwem, ktorego integralnosc terytorialna jest dla wielu krajow (w tym USA) priorytetem polityki zagranicznej. USA sugerowaly nawet mozliwosc uzycia sily, gdyby niezaleznosc Tajwanu byla zagrozona. Wiekszosc panstw, w tym USA, utrzymuja stosunki dyplomatyczne z ChRL, ale nie jest to to samo, co stwierdzenie, ze Tajwan jest czescia jej terytorium i ze ChRL ma prawo do zwierzchnosci nad nim. Takie sformulowanie, jak w komunikacie, jest jednoznacznym poparciem dla roszczen terytorialnych ChRL i sugeruje mozliwosc politycznego poparcia przez Polske ewentualnej inwazji. Czy Polska musiala udzielac roszczeniom Pekinu tak jednoznacznego poparcia? Czy nie wystarczylo stwierdzic, ze Tajwan jest czescia Chin (a nie ChRL)? Watpliwe jest, by wiekszosc obywateli Polski, poslow i czlonkow rzadu byla zadowolona z wyrazania poparcia dla roszczen terytorialnych wobec kogokolwiek. W czyim imieniu wypowiedziano te slowa? W Polsce istnieje wplywowe grono zwolennikow interesow ChRL, ale Polska nie jest tozsama z ta waska grupa. Dyplomaci towarzyszacy prezydentowi twierdza, ze takie ustepstwo bylo konieczne, by uzyskac od strony chinskiej zgode na zapis o prawach czlowieka. Tymczasem wlasnie w tej kwestii nic nie uzyskano. Zapisy takie Chinczycy zamieszczali sami w dwoch kolejnych "bialych ksiegach" i po to by wyrazili sie w ten sam sposob po raz kolejny, nie trzeba bylo im ustepowac. W kwestiach praw czlowieka i Tajwanu oddano pole drugiej stronie nic w zamian nie uzyskujac. Niewiele zyskowKwestie Tajwanu i praw czlowieka sa jedynymi polskimi kartami przetargowymi umozliwiajacymi watly nacisk na Chiny w sprawach gospodarczych. Nasza dyplomacja powinna starac sie o to, by to ChRL zabiegala u nas o ustepstwa w tych kwestiach w zamian za kontrakty, jak to robia dyplomacje innych krajow, a nie ustepowac nie wiadomo za co. Rzady Francji, Niemiec, USA zapominaja o prawach czlowieka, Tajwanie, Tybecie, Xinjangu, gdy w gre wchodza kontrakty. Ale to sa ogromne kontrakty.Delegacja polska podpisala zaledwie umowy: weterynaryjna oraz o wspolpracy kulturalnej i naukowej. Uzyskala tez obietnice zakupu polskich maszyn gorniczych i 30 ton (pol wagonu) miedzi elektrolitycznej. Wartosc obu obiecanych kontraktow ma wynosic 60 milionow USD, podczas gdy deficyt w handlu z Chinami siega 700 milionow USD rocznie. Te obiecane kontrakty moga pokryc zaledwie 8 proc. rocznego deficytu, i nie ma pewnosci, czy beda jakies kolejne transakcje i czy dojdzie nawet do tych transakcji, bo w tradycji chinskiej obietnica praktycznie nic nie znaczy. W komunikacie znalazl sie zwrot, ze Chiny "w pelni rozumieja i respektuja dazenie Polski do integracji ze strukturami euroatlantyckimi i europejskimi". Respektuja to nie to samo co popieraja. ChRL jest przeciwna istnieniu blokow militarnych, a takze ich rozszerzaniu, ale z drugiej strony boi sie odbudowy potegi Rosji. Wprawdzie Rosja jest najwazniejszym sojusznikiem ChRL, ale Chiny wolalyby, aby sojusznik nie byl zbyt silny. Stad takie wlasnie stanowisko w sprawie przystapienia Polski do NATO: respektujemy, rozumiemy, jednym slowem Ñ to wasza sprawa. Jest to nie tyle wynik staran polskiej dyplomacji co stosunku ChRL do Rosji. To samo uslyszeli juz w Chinach Pawlak i Oleksy. Potancowka przed katemGdy "Radio Zet" podalo wiadomosc, ze delegacja Polska lacznie z prezydentem odspiewala "Sto lat" i "Szla dzieweczka" przed czlonkami chinskiego rzadu, a Jolanta Kwasniewska ponoc odtanczyla "Krakowiaka" (doniesienia sa nieprecyzyjne), do rozglosni zaczeli dzwonic oburzeni sluchacze. Jeden z nich proponowal prezydentowi tance dla Saddama Husaina. Mozna jednak obawiac sie, ze malo ktory z czlonkow delegacji rozumie popelniona gafe.Z Chinami trzeba rozmawiac, handlowac i prowadzic wymiane kulturalna. Trzeba jednak zdawac sobie sprawe z tego, z kim sie rozmawia i odpowiednio sie zachowywac. Tanczenie "Krakowiaka" i spiewanie "Sto lat" przedstawicielom rezimu, ktory przez 50 lat rzadow wymordowal ok. 200 mln ludzi, jest co najmniej nie na miejscu. Trzeba stosowac formy, ktorych wymaga protokol, ale to co innego niz plasy z ludzmi, ktorzy maja krew na rekach. Polscy politycy czesto zachowuja sie tak, jakby nie wiedzieli, dokad przyjechali. Chiny sa krajem rzadzonym za pomoca terroru. Znaczna czesc jego politykow to ludzie, ktorzy zasiadali we wladzach w czasach wielkich zbrodni Mao Zedonga i brali w nich udzial. Czy przywodcom wolnego demokratycznego panstwa wypada urzadzac sobie z nimi "zabawe na luzie"? Odbior tego zachowania bedzie podobny jak wczesniej odbior picia wodki z Zukaszenka. Kto to jest Polska?Gdy politycy wypowiadaja za granica kontrowersyjne lub dziwne opinie "w imieniu Polski", powstaje wcale nie retoryczne pytanie: kto to jest Polska? Kto i jak ksztaltuje polska polityke zagraniczna?Na pytanie: "kto ksztaltuje polityke Polski wobec Chin? " trzeba odpowiedziec: "kto chce". Wiekszosc naszych politykow zupelnie sie tym nie interesuje lub nie rozumie znaczenia Chin w polityce swiatowej. Urzednicy MSZ poddawani naciskom niewielkich grup ludzi powiazanych roznego rodzaju interesami z ChRL czesto tym naciskom ulegaja, bo innych naciskow na nich (np. parlamentu, czlonkow rzadu) nie ma. Polityka naszego kraju wobec Chin praktycznie podporzadkowana jest interesom marginalnej mniejszosci. Politycy, ktorzy prawie nic nie wiedza o Panstwie årodka i wczesniej sie nim nie interesowali, odbywaja goraczkowe konsultacje w ostatniej chwili przed wyjazdem i sluchaja porad dosc przypadkowych "ekspertow". Partie polityczne nie maja swoich ekspertow w sprawach dotyczacych jednego z najwazniejszych panstw swiata. W efekcie nawet politycy prawicowi sluchaja porad ludzi, ktorych swiatopoglad ksztaltowal sie, gdy z ramienia ZMP jechali na studia do Chin Mao Zedonga. Osrodki ksztaltujace opinie wolnego panstwa polskiego na temat Chin zdominowane sa przez ludzi o komunistycznym swiatopogladzie, czlonkow PZPR od konca do konca, ludzi ktorzy, gdy daje im sie raport Amnesty International, nie tylko go nie czytaja, ale nawet demonstracyjnie odsuwaja ze wstretem. Znaczna czesc osob, ktore ksztaltuja stanowisko RP wobec ChRL, jawnie glosi poglady zadziwiajaco zgodne ze stanowiskiem ChRL. Ci ludzie chca, zas myslacych inaczej, albo to nie interesuje, albo nie maja odpowiedniej sily przebicia. Ekspertem polskich politykow, publicznej telewizji lub MSZ zostaje nie ten, kogo wybrano do tej funkcji po zapoznaniu sie z opiniami roznych kandydatow, lecz ten, kto najmocniej sie pchal. Kazdy ma prawo do wypowiadania pogladow, ale nie powinno sie dopuszczac do takich sytuacji, jak w dniu przejecia Hongkongu, gdy wszystkie programy informacyjne telewizji publicznej zostaly zdominowane przez jednego komentatora znanego ze skrajnie prochinskich pogladow. Pelna bezradnoscW odpowiedzi na krytyke prezydent powiedzial: "Nie mozemy stosowac podwojnej miary i popierac zjednoczenie Niemiec, odmawiajac prawa do zjednoczenia Chinczykom". Wypowiedz ta swiadczy o calkowitym niezrozumieniu problemu. Nie mozna porownywac przylaczenia do wolnego panstwa niemieckiego i wyzwolenia spod wladzy komunizmu Niemiec Wschodnich do zamiaru podboju Tajwanu przez kraj rzadzony przez komunistyczny rezim.Uslyszelismy tez, rowniez i od ministra spraw zagranicznych Bronislawa Geremka, ze komunikat podpisany przez prezydenta byl przygotowany przez MSZ, jest wynikiem kompromisu i nie odbiega od tego, co w podobnych komunikatach podpisuja Francja, Niemcy i USA. Rzecz w tym, ze komunikaty podpisywane przez panstwa zachodnie zaliczaja Tajwan do Chin, ale nie do ChRL. Jesli komunikat byl negocjowany przez MSZ, to jest to pelna kompromitacja MSZ. To znaczy, ze negocjatorzy chinscy swobodnie owineli sobie naszych wokol palca lub ze nasi negocjatorzy to osoby, ktorych poglady sa calkowicie zbiezne z pogladami ChRL. Co to za kompromis, ktorego wynik calkowicie pokrywa sie z oficjalnym stanowiskiem ChRL? Czego nie rozumie prezydent?Okazalo sie, ze zarowno prezydent jak i minister Geremek niewiele rozumieja ze spraw chinskich, ze wlasnie po raz kolejny polska polityke wobec Chin uksztaltowali ludzie wypowiadajacy wczesniej publicznie poglady, ze Amnesty International, to "tuba CIA" a upominanie sie o prawa czlowieka w Chinach to "podly spisek Michnika i Geremka" (Sic!), ze w ChRL panuje dobrobyt, a coca cola i hot dogi wyczerpuja aspiracje spoleczenstwa. Dlaczego kraj aspirujacy do NATO pozwala ksztaltowac polityke ludziom wierzacym w "tuby CIA"?Na dodatek prezydent zdziwionym tonem oswiadczyl, ze utarczki wokol komunikatu moga przeszkodzic polskiej obecnosci na rynku chinskim. Kwasniewski nie zauwazyl, ze w wyniku wizyty, Polski na tym rynku w dalszym ciagu nie ma i dlugo jeszcze nie bedzie. Nie dlatego, ze ktos krytykuje Chiny, ale dlatego, ze Polska nie ma konkurencyjnej wobec innych panstw oferty handlowej. Opinia publiczna i prasa Zachodu krytykuje ChRL duzo ostrzej niz opinia polska, a w handlu to nie przeszkadza. Zachod wchodzi na ten rynek, bo buduje na nim fabryki, a my na to nie mamy kapitalu. Prezydent jak naiwne dziecko zachwyca sie osiagnieciami i rozwojem gospodarczym Chin, nie rozumiejac, ze widzial tylko to, co chciano mu pokazac. Nie pokazano chinskiej wsi (ok. 80 proc. spoleczenstwa) zyjacej na granicy glodu, gdzie na jednego wlasciciela pola przypada osmiu bezrolnych, a orze sie socha ciagnieta przez ludzi. Nie pokazano "wedrujacej armii" blisko 200 milionow bezrobotnych, obozow pracy laogai, aresztow z salami tortur. Chiny nie skladaja sie tylko z Pekinu, Szanghaju, Hongkongu i Wielkiego Muru. Dlaczego Chiny sa wazne?Jesli narysujemy na mapie trojkat od Pakistanu po polnoc Japonii i po Filipiny na poludniu, to wytyczymy obszar, w ktorym zyje 80 proc. populacji ludzkiej, z czego 1,3 miliarda w Chinach i miliard w Indiach. Na obszarze naszego trojkata znajduje sie Japonia - druga potega gospodarcza swiata, takie potegi gospodarcze jak Korea Poludniowa, Singapur i Tajwan, ktory w dodatku jest potega militarna. Tymczasem caly ten obszar naszych kol rzadzacych nie interesuje i polityke wobec niego w duzym stopniu pozostawiono dawnym PRL-owskim dyplomatom i ekspertom.Wynikiem takiego stanu jest dominujacy w MSZ poglad, ze w stosunkach z Chinami najwazniejsza jest gospodarka, a sprawa praw czlowieka interesuje tylko inteligenckich maniakow i marzycieli pozbawionych "realizmu", ktorym motywowal swoje stanowisko prezydent. Tymczasem to nie jest realizm tylko niekompetencja. To czy Chiny ewoluowac beda w kierunku demokracji i panstwa prawa, czy w kierunku faszyzujacej nacjonalistycznej dyktatury, jest dla calego Zachodu kwestia duzo wazniejsza niz dorazne zyski z handlu. Czy nam sie to podoba, czy nie, Chiny za 15 - 20 lat beda pierwsza lub druga potega ekonomiczna i militarna swiata. Przestrzeganie praw czlowieka w ChRL to takze kwestia tego, czy w tym poteznym kraju bedziemy mieli partnera czy wroga. Dzis ChRL ma 3-milionowa zawodowa armie (najwieksza na swiecie). Nie ma poboru do wojska, ale wszyscy, juz od przedszkola, przechodza systematyczne szkolenie wojskowe i w razie konfliktu Chiny moga powolac pod bron nawet 185 milionow rezerwistow. Dzis moga ich uzbroic tylko w bron strzelecka, ale za 20 lat? Byc moze ponure prognozy nigdy sie nie sprawdza, ale lekcewazenie ich, to nie "realizm" tylko glupota, tak samo jak pozostawianie polityki wobec Chin swobodnemu uznaniu sympatykow Chin. Czy w polityce wobec Rosji, Iranu, Iraku... tez pozostawiamy wolna reke sympatykom tych krajow?
Autor jest publicysta specjalizujacym sie w tematyce chinskiej Artykul ten ukazal sie w Zyciu w wydaniu z 26.11.1997
|